poniedziałek, 22 czerwca 2015

Robótki na szydełku

Teraz przyszła pora, aby pochwalić się pracami szydełkowymi. Robić na szydełku nauczyłam się jeszcze w podstawówce i swego czasu dziergałam sporo, głównie czapek i szalików dla lalek, ale spod mojej ręki wyszło też kilka serwetek czy łapek do garnków. W liceum szydełko poszło w odstawkę i wracałam do niego tylko sporadycznie i to głównie na studiach.
W zeszłym roku pogodziłam się z tym "narzędziem" i dziś zaprezentuję kilka prac wykonanych w ciągu ostatnich 10 miesięcy.
Moja największa duma, to kocyk dziecięcy wykonany z "kwadracików babuni":


Aż trudno mi uwierzyć, że "natrzaskałam" 100 takich maluchów



Kilka tygodni temu coś mi tak strzeliło do głowy i zrobiłam ubranko na termos. Tak mi ta praca fajnie i przyjemnie szła, że zrobiłam kilka wersji:

1. Dla chłopczyka




2. Dla dziewczynki


3. Wersja dla Osoby Poważnej



4. Na koniec egzemplarz dla fanów Kurta Cobaina tudzież Freddy'ego Kruegera :-)



A na sam koniec robótka najbardziej świeża, bo wczorajsza - kwiatowa broszka:


Jak widać dobrze jej w towarzystwie szarego
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i do następnego wpisu ;-)
Alebazi

niedziela, 21 czerwca 2015

Ciekawe dekoracje XIX wiecznych salonów i nie tylko

W poście "Skarby z jarmarku staroci" wspomniałam, że umieszczę na blogu kilka ciekawostek wyczytanych w książce Elżbiety Koweckiej  "W salonie i w kuchni". Książka ta jest warta polecenia wszystkim, którzy interesują się zarówno kulturą materialną, jak i obyczajowością dawnych polskich dworów i pałaców. Czytając ją (już po raz drugi zresztą), zaznaczałam interesujące mnie fragmenty z myślą umieszczenia ich na blogu, ale okazało się, że zakreśliłam ponad połowę tekstu w książce ;-) Całe szczęście te "zakreślenia" udało mi się przesiać przez gęstsze sito i tak wybrałam kilka ciekawostek, które dziś zaprezentuję. Dodam jeszcze tylko, że spora część tej lektury jest poświęcona takim pomieszczeniom, jak kuchnia czy pokój jadalny z kredensem (nie kredensem - meblem, ale kredensem - pokojem), gdzie znajdowały schronienie garnki, porcelana, sztućce, formy do pieczenia, obrusy i inne cudeńka, które uwielbiam oglądać, dotykać, kolekcjonować, czy chociażby tylko czytać o nich, więc tym sprawom kuchennym poświęcę pewnikiem inny wpis.
Dziś tylko taka przystawka :-) Chyba najlepiej mi będzie każdą ciekawostkę zapisać od nowej gwiazdki.
* Nie będzie to nic odkrywczego, jeśli napiszę, że dwoma głównymi problemami związanymi z utrzymaniem i funkcjonowaniem domostw w XIX w. było zapewnienie im oświetlenia i ogrzewania, ale być może nie każdy wie, że kiedy na początku rzeczonego wieku wynaleziono we Francji świece stearynowe, to nie od razu zyskały one zwolenników, chociaż dawały jaśniejsze światło niż świece wytwarzane z wosku i łoju. Bano się właśnie tego, że to białe, mocne światło jest szkodliwe dla oczu, zaczęto więc osłaniać ich płomień od góry małym abażurkiem. Świec tych nie lubiły też damy, które uważały, że dla urody bardziej korzystne jest żółte światło świec woskowych.
* Funkcje grzewcze sprawowały piece, a przede wszystkim kominki, które dawały również światło oraz, co dla mnie było interesujące, stanowiły swego rodzaju wentylatory, co było bardzo istotne, gdyż w XIX w. bano się przeciągów, więc okna domu były wiecznie zamknięte.
* Jak łatwo się domyślić w domu, w którym nie otwiera się okien gromadzą się, hm... zapachy. Na "odświeżenie" takiego powietrza było kilka sposobów: wrzucanie do kominka pachnących gałązek, wysypywanie podłóg drobno pociętym tatarakiem, który wydzielał przyjemny zapach, ustawianie w rogach pokoi świeżo ściętych świerczków lub też używano potpurrie. Co ciekawe dziś pod tą nazwą kryje się mieszanka pachnących kwiatów, ziół i rośli, które dla dekoracji głównie eksponuje się na półmiskach lub w innych pojemnikach. Kiedyś tą nazwą określano specjalne fajansowe lub porcelanowe naczynia w formie najczęściej wazy z ażurową przykrywką.
Udało mi się znaleźć w Internecie kilka ciekawych fotografii:

Naczynie do potpourri poch. z Rosji z XVIII w.

Szklane naczynie z XIV w.

Naczynie do pot-pourri, porcelana rosyjska, poł XIX w.,
źródło: E. Kawecka, W salonie i w kuchni


Już współczesne, druciane pojemniki na potpourri w kształcie wazy...

.... i dyni, czy jabłka (?)

* Ważnym elementem, bez którego nie mógł obejść się salon były spluwaczki napełnione piaskiem, które z francuska zwano kraszuarkami.

Rycina przedstawiająca spluwaczki
Eksponat ze zbiorów Muzeum w Gliwicach
(fot. A. Podstawka)
* Kolejnym i ostatnim pomieszczeniem, które dziś odwiedzimy będzie łazienka. Moda na pałacową łazienkę nastała już w XVIII w, ale nie były to pomieszczenia zbyt często używane. Karolina Nakwaska, pisarka i autorka poradnika dla gospodyń domowych zalecała, aby kąpać się raz na dwa tygodnie, a przynajmniej raz na miesiąc. Ale jak już mieszkaniec dworu czy pałacu brał kąpiel, to odbywało się to z całym ceremoniałem i wymagało licznych przygotowań. Należało ogrzać łazienkę, następnie nagrzać wody, w razie potrzeby można było zaparzyć wonne zioła. Koniecznie trzeba było ogrzać ręczniki i przygotowaną wcześniej bieliznę, a przy kąpieli zawsze pomagała druga osoba (kamerdyner, garderobiana), która podawała gąbki, mydło, a na koniec wycierała delikwenta do sucha wielkim ręcznikiem :-)


Umywalnia z kompletem naczyń, źródło: E.Kowecka, W salonie i w kuchni

Porcelanowy serwis toaletowy z pałacu w Łańcucie, poł. XIX w.
Źródło: E. Kowecka, W salonie i w kuchni

To były czasy, no nie?

Pozdrawiam i zapraszam wkrótce po nowe informacje
Alebazi


czwartek, 18 czerwca 2015

Oda do radości

Celebruj  codzienność
Mała rzecz, a cieszy
Im więcej takich drobiazgów,
tym większa radość







Truskawki ze śmietaną, mniam



Kawa smakuje najlepiej w ulubionej ceramice z Bolesławca




Fragment kolekcji łyżeczek do cukru, które u mnie są w codziennym użyciu



Lizaki czekoladowe, które można rozpuścić
w ciepłym mleku albo po prostu schrupać
Koktajl bananowo-truskawkowy -
tylko z fikuśnej szklanki



Przepyszna biała herbata z płatkami róży i mój ulubiony zestaw do herbaty



Relaks  z  książką ...


... lub w  aromatycznej  kąpieli


Miłego wieczoru, pozdrawiam
Alebazi

środa, 17 czerwca 2015

Chwalę się

W swoim profilu zaznaczyłam, że zajmuję się rękodziełem, więc nadszedł czas, abym się trochę tymi moimi robótkami pochwaliła.
Dziś pokażę tylko to, co wyhaftowałam w ostatnich 6 - 8 miesiącach.



Ta praca wyląduje na ścianie w nowym domu znajomych, do którego wprowadzi trochę afrykańskiego klimatu.

Chłopiec i dziewczynka niebawem ozdobią poduszki, które planuję uszyć na moje superwygodne fotele, aby siedziało się na nich jeszcze przyjemniej :-)


Filiżanka to prezent dla koleżanki, która prowadzi własną restaurację i, tak jak ja, lubi babcine klimaty. To praca, która powstała w ostatnim czasie, kiedy coraz odważniej myślałam o założeniu bloga, więc udokumentowałam proces jej powstawania:















                        
                                     
                                           * * * * * * * * * * * * * *
Na zakończenie chciałam jeszcze dodać zdjęcie mojego dzisiejszego śniadania, na które składał się arbuz oraz ekologiczne truskawki. Muszę przyznać, że tak pysznych truskawek nie jadłam od dzieciństwa.
Nie dość, że pyszne, to jeszcze świetnie się prezentują w ceramicznym durszlaczku od Ib Laursena, o którym marzyłam miesiącami, aż w końcu stwierdziłam, że marzenia są po to, aby je spełniać i kupiłam go :-)



A czy wiedzieliście, że truskawki zaczęto uprawiać w V wieku? Ja wiem, bo właśnie czytam "Historię naturalną i moralną jedzenia" Maguelonne Toussaint - Samat. Z tego samego źródła wiem, że truskawki uwielbiał Król Słońce, czyli Ludwik XIV, który najchętniej zajadał je polane winem. Ogłosił on nawet konkurs literacki, którego tematem był właśnie ten owoc. Pyszny pomysł, nieprawdaż?


Pozdrawiam ciepło i truskawkowo ;-)
Alebazi

niedziela, 14 czerwca 2015

Jarmark Muzealny i Industriada 2015

U mnie piątek i sobota były pełne wrażeń!
W piątek uczestniczyłam w warsztatach, które odbyły się w ramach VII Jarmarku Muzealnego z cyklu Ginące zawody: "Zdobnictwo śląskiego stroju ludowego". Najpierw przysiadłam się do pani, która prowadziła warsztaty z szydełkowania. Co prawda szydełkować potrafię od dziecka, ale zawsze używałam do tych robótek grubych szydełek i włóczki, a teraz miałam okazję spróbować swoich sił z delikatniejszymi narzędziami. Przyznam, że początkowo czułam się tak, jakbym nigdy nie miała szydełka w ręku, ale jakoś poszło, a wynik moich zmagań to niewielka gwiazdeczka z kordonka, którą można np. zawiesić na choince.

Praca wyszła trochę niekształtna, ale trening czyni mistrza, a do Bożego Narodzenia zostało jeszcze pół roku, więc przez ten czas nauczę się robić równe gwiazdeczki.

Później skorzystałam z warsztatów bibułkarskich i również pierwszy raz w życiu wykonałam różę z krepiny i tu z efektu jestem bardzo zadowolona. Na zdjęciu może tego nie widać, ale jej płatki układają się jak u żywej róży. Aż chciałoby się powąchać :-)





Kobiety, które prowadziły warsztaty bibułkarskie, zajmują się robieniem galand, czyli wianków będących elementem stroju ludowego, a także wykonują ozdobne kompozycje z bibułkowych kwiatów.
Ich prace można zobaczyć poniżej:

Galanda







Postanowiłam też zmierzyć się z tematem malowania szlajfek, czyli wstążek od wianka, ale tu nie mam się czym pochwalić ;-)

W sobotę z kolei odwiedziłam dawną kopalnię "Ignacy", która należy do Szlaku Zbytków Techniki i na jej terenie była świętowana Industriada 2015.
Udało mi się zwiedzić wieżę ciśnień, która obecnie pełni rolę punktu widokowego oraz szyb "Głowacki", w którym była przygotowana mała wystawa poświęcona historii kopalni "Ignacy", dawniej "Hoym".

Szyb "Głowacki" z wieżą ciśnień w tle

Szyb "Kościuszko"

Piękny budynek w sąsiedztwie kopalni, którego historii i przeznaczenia jeszcze nie znam
                      
Szyb "Głowacki" 












Wieża ciśnień


To już koniec relacji z udanego, pięknego weekendu, pozdrawiam

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Skarby z jarmarku staroci

W minioną niedzielę, jako że była to pierwsza niedziela miesiąca, odbył się jarmark staroci. Już od kilku lat jestem fanką takich zlotów graciarzy, więc i tym razem wybrałam się na wycieczkę. Pogoda dopisała, więc zarówno wystawców, jak i potencjalnych kupujących było sporo i co chwila moje oko przyciągało jakieś cudeńko z babcinej chaty.
Do domu wróciłam z trzema nowymi nabytkami. Pierwszy z nich, to książka " W salonie i w kuchni", którą czytała jakieś dwa lata temu i miałam ochotę zajrzeć do niej ponownie, więc bardzo się ucieszyłam, kiedy się okazało, że za kilka złotych mogą ją mieć na własność. Z pewnością w najbliższych postach umieszczę kilka ciekawostek z tej książki, więc jeśli ktoś jest zainteresowany życiem w dworach polskich XIX w., to zachęcam do odwiedzania bloga. W miarę możliwości ciekawostki będą się starała okraszać zdjęciami.


Drugi przytargany do domu skarb, to stara drewniana foremka na masło, jaka już od dawna mi się marzyła.


 Trzecią rzecz kupiłam, ponieważ nie mogłam przejść koło niej obojętnie. To stara emaliowana wanna, ale taka w wersji "dla lalek" wykonana w "Emalii" w Olkuszu. Sama nie wiem czy w zamyśle twórców miała ona być zabawką czy też po prostu miniaturką służącą reklamie, w każdym razie ja teraz muszę znaleźć dla niej miejsce w swoim domu. Tak sobie myślę, że może zaadoptuję ją na mydelniczkę?


Tak w ogóle, to uwielbiam naczynia emaliowane, mam w domu mały komplecik z serii Nostalgia, którą produkowała olkuska "Emalia", ale o tym może innym razem.
Pozdrawiam
Alebazi

środa, 3 czerwca 2015

O Izbie Regionalnej słów kilka

Prawie rok temu w moim mieście pojawiła się inicjatywa, aby utworzyć Izbę Regionalną i pomyślałam sobie wtedy, że co jak co, ale muszę dołożyć do tego swoje trzy grosze.
Oficjalne otwarcie izby odbyło się w listopadzie 2014 i od tamtej pory udało się skompletować wystawę stałą poświęconą kulturze regionu, a także zorganizowano dwie wystawy tematyczne: jedną poświęconą Wielkanocy, a drugą - dawnym zabawkom.
Do moich zadań w izbie należy głównie inwentaryzowanie zbiorów, ale pomysł wystawy o zabawkach tak mi się spodobał, że postanowiłam się bardziej w to wydarzenie zaangażować. Na wystawę udało nam się uzbierać kilka naprawdę ciekawych eksponatów: lalkę z lat 30-40., dziecięcy akordeon z lat 70. produkcji ZSRR oraz małą maszynę do szycia. Na wystawie znalazła się też moja zabawkowa waga, którą dostałam na Dzień Dziecka jakieś dwadzieścia pięć lat temu oraz mała kolekcja moich gier planszowych, z których większość jest dość nowa (jeśli chodzi o czas ich wykonania), ale znane są od kilkudziesięciu (np. Eurobusiness), a niektóre nawet od kilku tysięcy lat (np. gra w kości czy domino).
Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy wypożyczyli na czas wystawy swoje skarby.
Zapraszam do obejrzenia poniższych zdjęć oraz odwiedzenie profilu izby na Facebooku: https://www.facebook.com/pages/Izba-Regionalna-Miasta-Radlin/1609187332651260?fref=ts

                                 Widok na etnograficzną część wystawy

                                       Skarby ze starej kuchni

                               Wspomniane gry, w tym planszowe Memory z 1970 r.

         
       Czy wiedzieliście, że gra Chińczyk powstała dopiero na pocz. XX w.,
a powstała na podstawie indyjskiej gry pachisi?


            Na wystawie mieliśmy też kilka starych książeczek, najstarsza z nich, to baśnie Andersena    wyd. w 1946 r.

                                                                Większością naszych eksponatów można było się bawić