niedziela, 4 listopada 2018

Kartki okolicznościowe

Oj, dawno mnie tu nie było. Tak to bywa, gdy po zakończeniu wakacji lądujesz w nowej pracy - potrzebny jest czas, aby wszystko sobie od nowa poukładać. Ja potrzebowałam na to aż dwóch miesięcy, ale najważniejsze, że odzyskałam nieco równowagę i mam nadzieję będę w blogosferze częstszym gościem.
Dziś przedstawie Wam kartki, które powstały jeszcze w sierpniu, a nawet w czerwcu, bo jak zobaczycie "zaplątała" się tutaj kartka na dzień ojca.






Dwie powyższe prace wykonałam na gotowych bazach, które kupiłam kiedyś w Empiku bodajże. Byłam zadowolona, że znalazłam takie "gotowce" do momentu, aż nie przyszło mi zrobić kartek z ich wykorzystaniem. Okazało się, że te tła są tak dominujące, że nie pasują do prac takich typowo w moim stylu. Z tych dwóch kartek jestem w miarę zadowolona, ale resztę tego papieru chyba "przepuszczę" przez ozdobne dziurkacze i przerobię na mniejsze ozdobne dodatki do kartek i innych prac.

Poniżej już coś bardziej w moim klimacie:













Dzięki serdeczne za odwiedziny.
Pozdrawiam, Alebazi.

sobota, 25 sierpnia 2018

Pamiątka ślubu igłą malowana

Haftu krzyżykowego nauczyła mnie moja ciocia, jak byłam na drugim roku studiów; wcześniej wyszywałam tylko haftem płaskim. Ciocia miała na imię Walentyna i była kuzynką mojego taty mieszkającą we Lwowie. Haftowała krzyżykiem różne małe obrazki, które następnie sprzedawała turystom, dorabiając sobie w ten sposób do niewielkiej emerytury. Swoje prace sprzedawała pod budynkiem Teatru Opery i Baletu, a opłaty pobierała zarówno w hrywnach i złotówkach, jak i w euro czy dolarach  Już zawsze będę Jej wdzięczna za to, że zaraziła mnie swoją pasją.
Często, jak wręczam komuś własnoręcznie wyszytą serwetkę czy obrazek, to słyszę pytanie o to, jak długo trwa praca nad takim projektem. Nigdy nie umiałam udzielić konkretnej odpowiedzi, ponieważ nigdy nigdy nie haftowałam z zegarkiem w ręku. Po prostu siadałam do robótki, kiedy miałam czas i ochotę, a minuty, kwadranse i godziny mijały niepostrzeżenie. W pewnym momencie sama zaczęłam się zastanawiać nad tym ile czasu potrzeba na zrobienie konkretnej pracy i postanowiłam to sprawdzić przy haftowaniu tej pamiątki ślubu:

Wymiar ramki: 20 cm x 30 cm.

Wyhaftowanie wszystkiego - obrazka i napisu - zajęło mi niecałe piętnaście godzin, dokładnie czternaście godzi i czterdzieści minut, czyli prawie dwa dni robocze, a nie liczę tego, że trzeba było po zakończeniu haftowania robótkę wyprać, wyprasować, odpowiednio przyciąć i oprawić w ramkę.
Szczerze, to byłam zaskoczona tym podsumowaniem, bo nie sądziłam, że haftowanie zajmuje mi aż tyle czasu, ale widać po prostu przy robótkach czas mija mi szybko i przyjemnie.
Ciekawe ile czasu wyhaftowanie tej pamiątki zajęłoby cioci Walentynie?
Pozdrawiam
Alebazi

czwartek, 23 sierpnia 2018

Obrazki i butelka w technice decoupage

Trzy lata temu przeprowadziliśmy remont kuchni. Ja byłam odpowiedzialna za policzenie ile płytek będziemy potrzebowali, a ponieważ z liczeniem u mnie nie najlepiej, więc trochę nam tych płytek zostało. Dwie podkleiłam filcem i służą jako podstawki pod gorące naczynia, a jedną ozdobiłam decoupagem. Mogliście ją już oglądać w poście Haft kaszubski, ale dla przypomnienia zamieszczam jej fotkę poniżej:

Niestety ta pięknotka nie może służyć za podstawkę pod garnki, bo lakier, którym ją
pociągnęłam nie jest odporny na temperaturę.

Od czasu kiedy ją zrobiłam minęły już prawie dwa lata. Przez całe te dwa lata mój mąż powtarzał, że z pozostałych płytek też powinnam zrobić obrazki, ale takie, które będzie można powiesić na ścianie. Ja z kolei mu powtarzałam, że aby powiesić je na ścianie, trzeba w nich wywiercić dziurki; w końcu zrozumiał aluzję i chwycił za wiertarkę.
Póki co, zrobiłam dwa obrazki:


Ten zawiśnie w przedpokoju, ale dopiero jak zrobimy remont, czyli na wiosnę.

Kafelki, to nie jedyne, co ostatnio upiększyłam. Pamiętacie butelkę na sól do kąpieli z TEGO posta?
Zrobiłam kolejną, która wylądowała w mojej łazience. Tym razem również wykorzystałam dekorację z motylami, ale w innej kolorystyce i stylistyce. Oprócz motyli bardzo lubię motywy dawnych kart pocztowych, a tu udało mi się połączyć jedno z drugim:

Do ozdobienia butelki wykorzystałam papier ryżowy.

Tutaj widok boków.

Na korek nalepiłam elementy (również pocztowe) z papierowej serwetki.
U góry pieczęć, a na brzegu informacja o tym, z której strony należy wpisywać adres.
Te flaszeczki, to bardzo wdzięczne przedmioty do ozdabiania i cieszę się, że ich używam, a nie "robią" za zwykłe durnostrojki czy zbieracze kurzu. Mam jeszcze jedną niepomalowaną i już kombinuję co z nią zrobić :-)

Dzięki za uwagę i do następnego ;-)
Alebazi

sobota, 18 sierpnia 2018

Pierwsza kołdra patchworkowa

Witajcie, dziś dla odmiany nie będzie o tworzeniu kartek, ale o pierwszej kołdrze jaką uszyłam i dlaczego to było nie lada wyzwaniem.
Szyję niewiele, a jeśli chodzi o patchworki, to do tej pory mam "na sumieniu" dwie torby, które prezentowałam TUTAJ, więc co tu dużo mówić - wprawy w szyciu nie mam, jednak zdecydowałam się na uszycie kołdry w prezencie ślubnym dla bliskiej mi Osoby. Moja teściowa, która szyje patchworki na potęgę udzieliła mi kilku wskazówek, jak radzić sobie z takimi dużymi projektami. Całe szczęście, że nie uniosłam się dumą i jej posłuchałam. Szczęśliwie miałam też do pomocy mojego męża, który nie jeden raz widział swoją mamę przy pracy i też służył mi radą, no i pomagał przy przestawianiu mebli, bo aby spiąć ze sobą trzy warstwy kołdry o wymiarach 180 na 200 cm potrzeba dużo miejsca, którym na co dzień nie dysponujemy, więc musieliśmy trochę przemeblować pokój.
Nie zdradzę tajemnicy, jeśli powiem, że aby uszyć patchwork trzeba najpierw wyciąć elementy, które następnie będziemy zszywać. Oto 168 kwadratów w 7 wzorach:

Mnie najbardziej urzekły te kocie łapki na białym tle.

Problem jest taki, że nie posiadam maty oraz specjalnego nożyka do wycinania, więc wszystkie kwadraty odrysowywałam od szablonu ołówkiem, a następnie wycinałam nożyczkami, które mąż musiał dwa razy ostrzyć. Jeśli jeszcze kiedyś podejmę się dużego projektu, to albo kupię sobie zestaw do wycinania, albo pożyczę od teściowej, bo dzięki temu sprzętowi zaoszczędzę dużo czasu i nerwów.

Tutaj już przymiarki do układania wzoru. Najlepiej ułożyć kilka kompozycji i każdą z nich sfotografować, a potem porównać i wybrać tą, która najlepiej "się układa":

To pierwsza przymiarka, która nie była udana.
Niestety kiedy zaczęłam spinać ze sobą zszyte paski, to okazało się, że niektóre kwadraty były połączone nierówno, więc konieczne były poprawki :-/


Deska do prasowania i żelazko ciągle były w pogotowiu.

A jak już wszystkie fragmenty zostały połączone, to mój patchwork wyglądał tak:


Później trzeba było połączyć trzy warstwy (kołdra ma w środku ocieplinę) i wszystko przepikować. I tu ważna uwaga - pikowanie zaczynamy od środka kołdry, a następnie przesuwając się w kierunku krawędzi wygładzamy materiał:

Przyda się dużo agrafek, które utrzymają wszystko na miejscu.
Potem już tylko przyszycie lamówki i prasowanie całości.
Szczerze powiem, że było to trochę, jak porywanie się z motyką na słońce. Momentami żałowałam, że wcześniej nie uszyłam na próbę czegoś mniejszego od kołdry, a większego od torebek, żeby po prostu nabrać trochę wprawy i ogarnąć warsztat pracy. Wtedy pewnie przy szyciu tego patchworku uniknęłabym kilku niedociągnięć. No, cóż będę mądrzejsza następnym razem.

Dziękuję, że do mnie zajrzeliście i pozdrawiam.
Alebazi


niedziela, 12 sierpnia 2018

Kartki na chrzest i ślub

U mnie kolejny post "kartkowy". Cóż począć, skoro tworzenie kartek mnie wciągnęło.
Chcę dziś pokazać pamiątki chrztu oraz ślubu.
Tak się akurat złożyło, że miałam zapotrzebowanie na trzy pamiątki dla chłopców.  Dwie powstały na błękitnym tle w ciemniejsze kropki, a trzecia jest bardziej klasyczna - baza kartki jest srebrna, w tle biała serwetka, a w kolorze tylko miętowa obwódka i perełki.


W rogach obowiązkowo pojawiły się perełki. Jestem od nich chyba uzależniona.

Mimo, że ta pamiątka chrztu jest bardzo podobna do poprzedniej, to jednak nie jest taka sama.
Jakoś zawsze mnie kusi żeby zrobić coś inaczej.

Pamiątki ślubu również powstały trzy:

Lubię robić kartki spersonalizowane. Lubię myśleć, że Nowożeńcy z pewnością drugiej
takiej kartki nie dostaną.

Oczywiście nie mogło zabraknąć kartki w stylu retro.

Może zabrzmi to nieskromnie, ale taką pamiątkę sama chciałabym dostać ;-)


Tu również spersonalizowana karteczka.

Jak można się domyślić, przy robieniu dwóch ostatnich kartek miałam dużo czasu,
bo ozdobiłam również środki i koperty ;-)

To by było tyle na dziś.
Zapraszam wkrótce.

czwartek, 26 lipca 2018

Szyciowo-szydełkowo

Ostatnio jestem strasznie po tyłach, jeśli chodzi o umieszczanie na blogu moich bieżących prac. Wszystko dlatego, że mam ostatnio sporo zajęć: nie tylko robienie kartek, ale też szycie i szydełkowanie, no i przetwory.
Dziś chcę Wam przedstawić szydełkowy kocyk dla niemowlaka; kiedyś już taki robiłam, ale ten zyskał jeszcze materiałową podszewkę oraz poszewki na poduchy:

Jak łatwo się domyślić jest to kocyk dla chłopca.
Do kompletu uszyłam przeciwwstrząsową poduszkę-motylka.

Niestety nie miałam małej główki, do której mogłabym tą poduszeczkę przymierzyć i okazało się,
że trochę za mało ją wypchałam, ale Małemu się spodobała.

W końcu moje trzy poduszki, które uszyłam trzy lata temu doczekały się poszewek. Część tych lat poduszki przeleżały w szafie, aż w końcu dojrzałam do tego zadania ;-)

Dwie bliźniacze poduchy na fotele.
Do kompletu wałek z paskiem zdobionym haftem.
Haft również wyszedł spod mojej ręki. Kiedyś zaczęłam z nudów wypróbowywać na pasku niepotrzebnej kanwy
nowy wzór, no i wyszła mi taka ozdobna tasiemka. Wiedziałam, że się przyda.
Bardzo wolno, ale jednak oswajam się z maszyną do szycia. Może się jeszcze przekwalifikuję i zostanę krawcową ;-)

Dzięki, że wpadliście i pozdrawiam.
Alebazi

piątek, 6 lipca 2018

Recenzja książki "W ziemiańskim dworze"

       Uwielbiam czytać książki o życiu w dawnych czasach, szczególnie te, które obejmują koniec wieku XIX oraz dwudziestolecie międzywojenne. Lubię czytać o ówczesnych żuciu codziennym, obyczajach, strojach, wyposażeniu wnętrz o zajęciach, jakimi trudnili się wtedy ludzie oraz o przemianach filozoficznych i społecznych, jakie miały w tamtych latach miejsce. 
       Z tego też powodu bardzo przypadła mi do gustu pozycja "W ziemiańskim dworze. Codzienność, obyczaje, święta i zabawy" autorstwa Mai Łozińskiej. 

Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011
       Autorka od ponad dwudziestu lat zajmuje się historią życia codziennego i obyczajowości w dawnej Polsce, a szczególnie w czasach, które i mnie interesują, czyli w wieku XIX i dwudziestoleciu. Wydała również m. in. Wokół kuchni i stołu (na mojej liście lektur w kategorii: do przeczytania) oraz Bale i bankiety Drugiej Rzeczpospolitej (kategoria: przeczytane).
       Konstrukcja książki "W ziemiańskim dworze" jest podporządkowana cyklowi zmieniających się pór roku, tak jak i porom roku było podporządkowane całe życie we dworze. W publikacji tej znaleźć można opisy typowych zajęć ziemiaństwa, takich jak: dbałość o dom, rodzinę, ziemię i zwierzęta, czy przygotowywanie zapasów na zimę, ale też opisy świąt, bali i innych rozrywek, jak sport i polowania. 

W spisie treści widać wyraźny podział na cztery główne rozdziały -
związane z porami roku oraz na podrozdziały, m. in. : "Karnawał",
"Wielki Post"; " Folwark"; "Żniwa"; "Gościnność".
       Pisząc niniejszą książkę pani Łozińska korzystała nie tylko z prac historyków i etnologów, ale sięgała również do materiałów źródłowych pochodzących z danego okresu: pamiętników, wspomnień, artykułów z prasy wydawanej specjalnie dla mieszkańców dworów - m.in. Dwór i Wieś, Wieś i Dwór czy Wieś Ilustrowana, książek kucharskich i poradników dla gospodyń, w tym autorstwa wszystkowiedzącej Karoliny z Potockich Nakwaskiej, a także do poezji i literatury pięknej, które traktowały o życiu we dworze - tu można wspomnieć Noce i dnie Dąbrowskiej czy Dolinę Issy Miłosza. Z tego też powodu warto zajrzeć do Bibliografii, w której znajdują się "namiary" na wiele lektur, po które osoby interesujące się życiem w Polsce w czasach XIX wieku oraz dwudziestolecia mogą sięgnąć.

Zamieszczona na str. 82 okładka czasopisma Wieś i Dwór" z 1912 roku.
Był to dwutygodnik ilustrowany wydawany w Warszawie w latach 1912-1919.
Pozycja ta ilustrowana jest nie tylko przedstawieniami okładek gazet czy reklam zamieszczanych w dawnej prasie, ale również, a w zasadzie  przede wszystkim fotografiami i obrazami z epoki ukazującymi dwory oraz ich mieszkańców w czasie zajęć codziennych, a także podczas świąt, ślubów czy żniw.

Reklama maszyn rolniczych z Wsi i Dworu z 1913 r.; str. 87


Portret żony Malczewskiego umieszczony na str. 248.

Obraz Włodzimierza Tetmajera Dworek w Bronowicach; str. 219
Fotografia ze str. 274-275 przedstawiająca dożynki w podkrakowskich Bronowicach.

Fotografie ze str. 138 i 139, przedstawiające wielkosobotnie oczekiwanie na święcenie pokarmów.
       Na początku czytania tej książki nie spodobało mi się to, że reprodukcje obrazów zamieszczone w publikacji są nie tylko małe, ale też czarno-białe. Po kilkunastu stronach stwierdziłam jednak, że to lepiej, iż są w takiej właśnie kolorystyce, bo dzięki temu doskonale współgrają z historycznymi fotografiami i dzięki temu książka ma spójną szatę graficzną. 
Na uwagę zasługuje oczywiście nie tylko wygląd książki, wszak nie należy oceniać jej po okładce, ale także tekst. "W ziemiańskim dworze" wciągnęło mnie od pierwszych wersów, nie jest to rozprawa naukowa, ale  książka napisana w sposób przystępny dla każdego czytelnika, którą czyta się lekko, niejako przypadkiem odnotowując w pamięci różne ciekawostki,  istotne fakty i nazwiska. Według mnie dużą zasługą jest to, że autorka okrasza swój tekst fragmentami wierszy oraz cytatami z powieści czy poradników i bogato ilustruje fotografiami i reprodukcjami, dzięki czemu lektura jest jeszcze ciekawsza i mimo czarno-białego druku - barwna. Podoba mi się również sposób ukazania życia dworskiego: Łozińska nie oszukuje czytelnika pisząc li tylko o jego zaletach, mówi również o codziennych trudach i problemach, jednak  obraz polskiego dworu, który wyłania się z kart jej książki jest sielski i urzekający.
To właśnie o takim sielskim dworze lubię czytać, do takiego chętnie przenoszę się w wyobraźni, więc pewnie dlatego moja podróż po kartach utworu "W ziemiańskim dworze" przebiegała tak przyjemnie, czego i Wam życzę.

Z pozdrowieniami
Alebazi