środa, 3 lipca 2019

Notes z Małym Księciem

Jakiś rok temu zaczęłam przeglądać na YouTube filmiki o robieniu Junk Journali i Art Journali. Strasznie mnie to wciągnęło, prawie codziennie sprawdzam czy pojawiły się jakieś nowe klipy w tym temacie. Już z pół roku temu postanowiłam zrobić swój dziennik, ale jak to zwykle ze mną bywa, musiało trochę minąć zanim zabrałam się do pracy.
Niestety mam taką przypadłość, że zanim zrobię coś nowego, szczególnie jeśli wymaga sporych nakładów pracy i czasu, to przygotowuję się do tego, jakbym miała pisać pracę doktorką. W tym przypadku też tak było: nie tylko obejrzałam masę filmów, zdjęć, wpisów na rozmaitych blogach, ale też robiłam różne wprawki, np. bawiłam się z postarzaniem papieru.
Możliwe, że moje przygotowania trwałyby nadal, ale tak się składa, że niebawem urodziny będzie miała koleżanka, która ma bzika na punkcie "Małego Księcia". Kolekcjonuje wydania tej książki w różnych językach, a także różne drobiazgi z nią związane. W zeszłym roku dostała od nas "Małego Księcia" po śląsku, a w tym roku szukałam czegoś wyjątkowego. Grzebałam w Internecie, ale nic mi nie wpadło w oko, więc postanowiłam, że sama zrobię dla niej notes.
Poniżej zobaczycie efekty.
Najpierw jednak krótko wyjaśnię czym są Junk Journale. Nazwę można przetłumaczyć jako "śmieciowy dziennik". Jest to ręcznie robiony dziennik/notatnik, wykonany z różnorodnych materiałów często pochodzących  z recyklingu. Do utworzenia bazy JJ używa się kartek i okładek ze starych książek, starych druków urzędowych, kopert, papierowych torebek, papierowych serwetek, szarego papieru, zwykłych kartek do ksera lub też ozdobnych papierów do scrapbookingu. Dzienniki takie ozdabia się wycinkami z gazet, starymi znaczkami pocztowymi, biletami, tagami, wstążkami, koronkami, sznurkami, kawałkami tkanin, koralikami czy guzikami. Do dekoracji wykorzystuje się także stemple, ozdobne dziurkacze, a w przypadku Art Journali -  własne rysunki, kolaże (w zasadzie Art Journal, to taki "śmieciowy dziennik, który jest bazą do projektów artystycznych; to taki jakby - w dużym uproszczeniu - recyklingowy szkicownik).
Charakterystyczne jest to, że w Junk Journalach umieszcza się różne kieszonki (nie tylko na okładkach, jak w moim przypadku) czy wkleja koperty, w których osoba korzystająca z takiego dziennika może umieścić dodatkowe notatki lub jakieś pamiątki, np. fotografię, bilet z podróży czy też bilet wstępu do kina, itp.

Jak możecie się przekonać JJ w moim wydaniu jest raczej dość skromny. Postanowiłam nie przesadzać z ozdabianiem stron żeby zostało jak najwięcej miejsca na notatki (notes ma tylko 18 kartek plus 4 niby kartki z serwetek). Nie wyposażyłam go również w zbyt dużą ilość kieszonek czy kopert ponieważ one jednak trochę przeszkadzają w robieniu zapisków. Dlatego właśnie umieściłam je tylko na początku i na końcu i wykombinowałam to tak, żeby na czas robienia zapisków można było łatwo je opróżnić, a tagi w razie potrzeby poodpinać.


Do zrobienia okładki użyłam bloku kraftowego o gramaturze 270. Dla dobrego usztywnienia skleiłam dwie kartki, a naklejone rysunki, to ilustracje wykonane do książki przez samego autora. Można je znaleźć na stronie Morgan Library - instytucji, która w 1968 kupiła rękopis i oryginalne ilustracje do "Małego Księcia".


Ten spinacz w kształcie kubka z kawą jest super. W zeszłym roku sprzedawali takie w Biedrze.
Wykupiłam wszystkie.

Na wewnętrznych stronach okładki zrobiłam kieszonki, w których można trzymać tagi - dodatkowe miejsce na notatki. Na końcu notesu również jest kieszonka, a w niej koperta z małym notesikiem oraz tagi.

Dodatkiem do notesu będą stemple z cytatami z książki.


Całość zaplanowałam tak, żeby zarówno tagi, jak i mały notesik nie mogą być wykorzystane niezależnie od notesu.


Brzegi okładki okleiłam taśmą washi, zarówno ze względów estetycznych, jak i dla dodatkowej ochrony przed zniszczeniem.

Starałam się tak zrobić zdjęcie, żeby było widać, że ta pierwsza strona jest półprzezroczysta.
Zrobiłam ją z kalki technicznej i ozdobiłam stemplem.
Tutaj zbliżenia na kilka szczegółów:

Ramkę wycięłam moim najnowszym dziurkaczem, a przymocowałam ją metalowymi ćwiekami.
Do sznurka, którym zszyłam notes przyczepiłam kilka ozdób.
Myślę, że to pióro jednego z tych wędrownych ptaków, które Mały Książę wykorzystał do swojej ucieczki.

Klipsy przytrzymujące tagi również ozdobiłam taśmą washi, bo takie czarne jakoś mi tu nie pasowały.
Wszystkie kartki, których użyłam do zrobienia notesu postarzyłam za pomocą kąpieli w kawie. Jedynie tekturki, z których zrobione są kieszonki i prostokątne tagi, to oryginalnie stary papier: wykorzystałam stare i pożółkłe już biblioteczne karty katalogowe. Nie mam pewności, czy koleżance spodoba się taki klimat, ale stwierdziłam, że postarzone i poplamione kartki będą lepiej pasowały do ilustracji Antoine'a de Saint-Exupéry niż zwykły biały papier.


Na co drugiej kartce jest wydrukowana ilustracja z książki.

Oprócz barwionych kartek, w notesie umieściłam też papierowe serwetki.
Powiem nieskromnie, ale szczerze, że jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego. Myślę, że jak na pierwszą moją próbę, to wypadło całkiem nieźle.
Nareszcie też miałam okazję użyć w jednej pracy kilku narzędzi: wykorzystałam kilka wzorów ozdobnych dziurkaczy (m.in. do zaokrąglenia rogów czy wycięcia motyla), cięłam ozdobnymi nożyczkami, stemplowałam, cudowałam :-)
Wykonanie takiego notesu daje zdecydowanie większe pole do manewru niż zrobienie kartki i jest z tego więcej frajdy. Polecam taką zabawę.
Pozdrawiam.
Alebazi