czwartek, 26 lipca 2018

Szyciowo-szydełkowo

Ostatnio jestem strasznie po tyłach, jeśli chodzi o umieszczanie na blogu moich bieżących prac. Wszystko dlatego, że mam ostatnio sporo zajęć: nie tylko robienie kartek, ale też szycie i szydełkowanie, no i przetwory.
Dziś chcę Wam przedstawić szydełkowy kocyk dla niemowlaka; kiedyś już taki robiłam, ale ten zyskał jeszcze materiałową podszewkę oraz poszewki na poduchy:

Jak łatwo się domyślić jest to kocyk dla chłopca.
Do kompletu uszyłam przeciwwstrząsową poduszkę-motylka.

Niestety nie miałam małej główki, do której mogłabym tą poduszeczkę przymierzyć i okazało się,
że trochę za mało ją wypchałam, ale Małemu się spodobała.

W końcu moje trzy poduszki, które uszyłam trzy lata temu doczekały się poszewek. Część tych lat poduszki przeleżały w szafie, aż w końcu dojrzałam do tego zadania ;-)

Dwie bliźniacze poduchy na fotele.
Do kompletu wałek z paskiem zdobionym haftem.
Haft również wyszedł spod mojej ręki. Kiedyś zaczęłam z nudów wypróbowywać na pasku niepotrzebnej kanwy
nowy wzór, no i wyszła mi taka ozdobna tasiemka. Wiedziałam, że się przyda.
Bardzo wolno, ale jednak oswajam się z maszyną do szycia. Może się jeszcze przekwalifikuję i zostanę krawcową ;-)

Dzięki, że wpadliście i pozdrawiam.
Alebazi

piątek, 6 lipca 2018

Recenzja książki "W ziemiańskim dworze"

       Uwielbiam czytać książki o życiu w dawnych czasach, szczególnie te, które obejmują koniec wieku XIX oraz dwudziestolecie międzywojenne. Lubię czytać o ówczesnych żuciu codziennym, obyczajach, strojach, wyposażeniu wnętrz o zajęciach, jakimi trudnili się wtedy ludzie oraz o przemianach filozoficznych i społecznych, jakie miały w tamtych latach miejsce. 
       Z tego też powodu bardzo przypadła mi do gustu pozycja "W ziemiańskim dworze. Codzienność, obyczaje, święta i zabawy" autorstwa Mai Łozińskiej. 

Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011
       Autorka od ponad dwudziestu lat zajmuje się historią życia codziennego i obyczajowości w dawnej Polsce, a szczególnie w czasach, które i mnie interesują, czyli w wieku XIX i dwudziestoleciu. Wydała również m. in. Wokół kuchni i stołu (na mojej liście lektur w kategorii: do przeczytania) oraz Bale i bankiety Drugiej Rzeczpospolitej (kategoria: przeczytane).
       Konstrukcja książki "W ziemiańskim dworze" jest podporządkowana cyklowi zmieniających się pór roku, tak jak i porom roku było podporządkowane całe życie we dworze. W publikacji tej znaleźć można opisy typowych zajęć ziemiaństwa, takich jak: dbałość o dom, rodzinę, ziemię i zwierzęta, czy przygotowywanie zapasów na zimę, ale też opisy świąt, bali i innych rozrywek, jak sport i polowania. 

W spisie treści widać wyraźny podział na cztery główne rozdziały -
związane z porami roku oraz na podrozdziały, m. in. : "Karnawał",
"Wielki Post"; " Folwark"; "Żniwa"; "Gościnność".
       Pisząc niniejszą książkę pani Łozińska korzystała nie tylko z prac historyków i etnologów, ale sięgała również do materiałów źródłowych pochodzących z danego okresu: pamiętników, wspomnień, artykułów z prasy wydawanej specjalnie dla mieszkańców dworów - m.in. Dwór i Wieś, Wieś i Dwór czy Wieś Ilustrowana, książek kucharskich i poradników dla gospodyń, w tym autorstwa wszystkowiedzącej Karoliny z Potockich Nakwaskiej, a także do poezji i literatury pięknej, które traktowały o życiu we dworze - tu można wspomnieć Noce i dnie Dąbrowskiej czy Dolinę Issy Miłosza. Z tego też powodu warto zajrzeć do Bibliografii, w której znajdują się "namiary" na wiele lektur, po które osoby interesujące się życiem w Polsce w czasach XIX wieku oraz dwudziestolecia mogą sięgnąć.

Zamieszczona na str. 82 okładka czasopisma Wieś i Dwór" z 1912 roku.
Był to dwutygodnik ilustrowany wydawany w Warszawie w latach 1912-1919.
Pozycja ta ilustrowana jest nie tylko przedstawieniami okładek gazet czy reklam zamieszczanych w dawnej prasie, ale również, a w zasadzie  przede wszystkim fotografiami i obrazami z epoki ukazującymi dwory oraz ich mieszkańców w czasie zajęć codziennych, a także podczas świąt, ślubów czy żniw.

Reklama maszyn rolniczych z Wsi i Dworu z 1913 r.; str. 87


Portret żony Malczewskiego umieszczony na str. 248.

Obraz Włodzimierza Tetmajera Dworek w Bronowicach; str. 219
Fotografia ze str. 274-275 przedstawiająca dożynki w podkrakowskich Bronowicach.

Fotografie ze str. 138 i 139, przedstawiające wielkosobotnie oczekiwanie na święcenie pokarmów.
       Na początku czytania tej książki nie spodobało mi się to, że reprodukcje obrazów zamieszczone w publikacji są nie tylko małe, ale też czarno-białe. Po kilkunastu stronach stwierdziłam jednak, że to lepiej, iż są w takiej właśnie kolorystyce, bo dzięki temu doskonale współgrają z historycznymi fotografiami i dzięki temu książka ma spójną szatę graficzną. 
Na uwagę zasługuje oczywiście nie tylko wygląd książki, wszak nie należy oceniać jej po okładce, ale także tekst. "W ziemiańskim dworze" wciągnęło mnie od pierwszych wersów, nie jest to rozprawa naukowa, ale  książka napisana w sposób przystępny dla każdego czytelnika, którą czyta się lekko, niejako przypadkiem odnotowując w pamięci różne ciekawostki,  istotne fakty i nazwiska. Według mnie dużą zasługą jest to, że autorka okrasza swój tekst fragmentami wierszy oraz cytatami z powieści czy poradników i bogato ilustruje fotografiami i reprodukcjami, dzięki czemu lektura jest jeszcze ciekawsza i mimo czarno-białego druku - barwna. Podoba mi się również sposób ukazania życia dworskiego: Łozińska nie oszukuje czytelnika pisząc li tylko o jego zaletach, mówi również o codziennych trudach i problemach, jednak  obraz polskiego dworu, który wyłania się z kart jej książki jest sielski i urzekający.
To właśnie o takim sielskim dworze lubię czytać, do takiego chętnie przenoszę się w wyobraźni, więc pewnie dlatego moja podróż po kartach utworu "W ziemiańskim dworze" przebiegała tak przyjemnie, czego i Wam życzę.

Z pozdrowieniami
Alebazi

środa, 4 lipca 2018

Haftowane metryczki dla niemowlaków


  

Dzisiejszy post jest kontynuacją tematu, który zaczęłam wpisem "Misiowa wyszywanka". Z okazji tego, że z początkiem roku w mojej rodzinie przybyło słodkich buziek do całowania, zaczęłam wyszywać pamiątkową metryczkę. Trafiłam na takie w internecie już ładnych parę lat temu i pomyślałam, że będzie to fajny prezent.
Początkowo miś wyglądał tak:


Później jednak zyskał resztę sylwetki i rysy twarzy:

Z jednej strony nie przepadam za procesem wyszywania krawędzi, a z drugiej zawsze
nie mogę się doczekać aż zobaczę efekt końcowy.
Przy okazji wyjazdu rodzinnego miałam okazję zrobić zdjęcie mojej pierwszej metryczki, którą wyhaftowałam prawie pięć lat temu (aż nie chce się wierzyć, że tyle już minęło).
Oto ona:


To nie koniec metryczek w tym roku. Właśnie pracuję nad pamiątką dla przyszłej pary młodej.
Oj, dzieje się w tym roku :-D
Pozdrawiam i do następnego razu
Alebazi