poniedziałek, 26 października 2015

Green Canoe - podróż czółnem

Zawsze z niecierpliwością czekam na nowy numer Green Canoe Style - magazynu internetowego, który jest wydawany przez autorkę bloga Green Canoe. Dziś ukazał się kolejny numer - zapraszam Was do lektury. Jak zwykle można podziwiać cudowne wnętrza, poszukać inspiracji jeśli chodzi o dodatki, no i można (a nawet trzeba) wypróbować któryś z przepisów. Na moim stole już niebawem zagoszczą naleśniki z makiem i lemon curd ze str. 187. Link do bieżącego numeru:  Green Canoe Style


Pozdrawiam i życzę miłej lektury,
Alebazi

niedziela, 25 października 2015

Robótkowo

W czwartek nareszcie przyszło zamówienie z pasmanterii: Hoooked Zpagetti, kanwa: czarna, błękitna oraz taka rozpuszczalna w wodzie, i najbardziej oczekiwana zabawka, a mianowicie laleczka dziewiarska.


Znacie to uczucie, kiedy prawie kończycie jakąś pracę, a tu kończy się Wam włóczka? Ja tak miałam z dywanikiem, który robię z Hoooked Zpagetti: zabrakło mi materiału dosłownie na półtorej okrążenia, ale już niedługo moja "malusia" robótka osiągnie zaplanowany rozmiar. Na razie ma to to raptem 60 cm średnicy ;-)


Kanwa z kolei przyda się do innego projektu. Zamierzam przygotować wystawę haftowanych zakładek do książek, zrobiłam już kilka, ale stwierdziłam, że jeśli wszystkie będą na białym materiale, to w konsekwencji wystawka  może być trochę nudna, poza tym żółty napis "Harry Potter" zdecydowanie lepiej zaprezentuje się na tle czarnym niż białym. Jak sądzicie?

 Mam jeszcze w planie kilka innych wzorów na zakładeczki:

A ostatnia zdobycz, którą chciałabym dziś zaprezentować, to laleczka dziewiarska. Jak ją zobaczyłam w sklepie, to od razu mnie urzekła i nie mogłam już o niej zapomnieć. Dzięki niej można upleść z włóczki czy jakiejś innej nitki sznurek. Ja w ciągu dwóch wieczorów uplotłam go ze 3 metry, ale jeszcze nie wiem do czego go wykorzystam. Może wpadnę na jakiś pomysł zanim dojdę do 10 metrów ;-) W każdym razie polecam dzierganie na niej wszystkim, którzy lubią mieć zajęte ręce.





Ściskam mocno!
Alebazi

sobota, 17 października 2015

Samowar

Najwyższa pora, aby pojawił się już dawno obiecany post o samowarze.
Jak już wcześniej wspominałam TU, w domach szlacheckich samowar był ustawiany w jadalni na stoliku z marmurowym blatem lub nakrytym mosiężną tacą, która chroniła blat przed zabrudzeniami, ale przede wszystkim przed kontaktem z rozżarzonymi węgielkami, które mogły wypaść z samowara.
Zgodnie z informacjami, które znalazłam na stronie Koneserów (http://null.koneserzy.pl/) samowar, jaki znamy,  został wynaleziony przez braci Lisycynow w 2 poł. XVIII w, by w ok. sto pięćdziesiąt lat później stać się produktem wytwarzanym masowo. Według przywoływanej przeze mnie już Elżbiety Koweckiej, w polskich domach samowar pojawił się w poł. XIX wieku, jednak nastawiania herbaty nie celebrowano u nas, tak jak w Rosji i też nie zadomowił się samowar u nas na zbyt długo - po I wojnie światowej sprzęt ten praktycznie przestał pojawiać się na polskich stołach.
Poniżej zamieszczam rysunek samowara ze strony Wikipedii:

1. mała pokrywka służąca do zduszenia ognia w kominie samowara;
2. korona, na której ustawia się czajnik z esencją herbacianą;
3. pokrywa zawierająca otwór na ujście pary;
4. korpus, zbiornik wodny z kominem w środku;
5. uchwyt;
6. przepustnica powietrza do spalania;
7. wylewka;
8. kurek kranu;
9. małe uchwyty do zdejmowania pokrywy.

W moim rodzinnym domu również mieliśmy samowar, który teraz jest ozdobą mojego salonu. To żaden antyk; został wyprodukowany w latach 70. XX wieku i w przeciwieństwie do pierwszych samowarów nie jest opalany węglem drzewnym, tylko zasilany prądem. W dzieciństwie był jedną z moich ulubionych zabawek :-)

Na tym zdjęciu bohater dzisiejszego wpisu stoi na innej rodzinnej pamiątce - ręczniku, który wyhaftowała jeszcze "za panny" kuzynka mojego ojca, mieszkająca we Lwowie. To ona właśnie nauczyła mnie haftować krzyżykiem kiedy miałam przyjemność u niej gościć. Swoją drogą, u niej stał taki sam samowar.

Tak się składa, że znam kilku Rosjan, w których domach z samowarów nadal często się korzysta, głównie kiedy przyjmowani są goście, w towarzystwie podobno parzona w nim herbata smakuje najlepiej. Do niej podaje się konfitury oraz cukier w kostkach, który macza się w gorzkim napoju, wkłada do ust i popija - to taki sposób "na prikusku", a picie herbaty to po rosyjsku чаепитие -  "czajepitie", jeśli ktoś byłby ciekawy :-)

Pozdrawiam i idę stawiać czajnik na herbatę. Koniecznie z miodem i cytryną, bo grypa stoi w progu.
Alebazi