środa, 24 lutego 2016

"Pieprzno i szafranno..."

"Pieprzno i szafranno moja mości panno", czyli wpis o przyprawach (ujęcie historyczne, nie kulinarne), które nadają naszemu życiu smaczek ;-) oraz w paru słowach o apteczkach, które niegdyś miały nieco inną zawartość niż dziś.

Przyprawy najogólniej dzielimy na ziołowe (koperek, tymianek, bazylia, mięta, itp.), warzywne (cebula, czosnek, papryka, itp.) oraz korzenne (cynamon, gałka muszkatołowa, wanilia, kardamon i inne).  
Na polskich stołach przyprawy korzenne zagościły już w średniowieczu, ale oczywiście tylko w tych najbogatszych domach. Niektóre z przypraw były prawie tak drogie, jak złoto - np. szafran, który i dziś nie jest tani, ale również pieprz, którym w średniowieczu opłacano zasądzone grzywny.
Odkrycia geograficzne końca XV wieku spowodowały zwiększony napływ towarów egzotycznych. W XVI w. można mówić już o lawinie drogich przypraw, które zalewały stoły polskiej arystokracji, jednak temu napływowi nie towarzyszyły przepisy stosowania przypraw. Często o ilości i rodzaju dodawanych przypraw decydował po prostu snobizm; chęć pokazania swojej zamożności. W efekcie tego dla cudzoziemców, ale też dla podniebień naszych mało zamożnych rodaków, kuchnia XVI i XVII wiecznych dworów była zbyt ostra. Podobno Francuzi, którzy przybyli do Polski z Marią Ludwiką uważali potrawy polskie za niemożliwe do zjedzenia, a poza tym dziwili się też rozrzutności, która zmusza do używania w nadmiarze owych ingrediencji.
Co ciekawe, zanim przyprawy zostały docenione (a nawet przecenione) w kuchni, były stosowane jako afrodyzjaki i produkty typowo lecznicze. Z tego też powodu w polskich dworach przyprawy były trzymane w apteczkach. Były to małe pomieszczenia lub też zamykane szafy, szafki z dużą ilością półek i szufladek. Składowano tam i lekarstwa domowego wyrobu, i te kupione w aptece miejskiej lub od wędrownego sprzedawcy. Tam składowano wyżej wspomniane przyprawy (głównie te korzenne, ale też zioła), wódki, nalewki, wina, konfitury, powidła, smażoną skórkę z pomarańczy, a także słodycze - z tego też powodu Elżbieta Kowecka pisze w swojej książce o dwóch rodzajach apteczek: "pożytecznej" i "przyjemnej". Poza tym w głębi apteczki skrywano relikwie i medaliki oraz inne pamiątki przywożone z pielgrzymek.
Już kiedyś w jednym z wpisów TU umieściłam zdjęcie apteczki, a poniżej prezentuję fotografię  2 stron książki "Medycyna tradycyjna w Polsce" autorstwa Barbary Ogrodowskiej, na których również można podziwiać dawne apteczki. 


Poniżej rzut oka na książki, z których korzystałam przy pisaniu niniejszego artykułu:
Otwarta książka, w której znajduje się fotografia moździerzy to: "Tradycje polskiego stołu", poza tym zajrzałam też do publikacji "Przy polskim stole" K. Bockenheim. Wszystkie te książki są bardzo ciekawe i ładnie ilustrowane, więc zachęcam do ich lektury.

Przy okazji chciałabym Was zaprosić do odwiedzenia bloga Conchity, na którym znajdziecie zaprojektowane przez autorkę klimatyczne etykiety na słoiczki z przyprawami: etykiety.

Pozdrawiam serdecznie.
Alebazi


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz